Jeszcze kilka lat temu przeważały bardzo pozytywne opinie o multitaskingu jako o kompetencji, która jest bardzo ceniona na rynku pracy. Obecnie coraz częściej psycholodzy podkreślają, że człowiek nie działa jak komputer i trudno, żeby wielozadaniowość z czasem nie odbiła się negatywnie na jego zdrowiu i samopoczuciu. Gdzie leży racja?
Pod tym pojęciem rozumiemy wielozadaniowość, czyli zdolność do wykonywania kilku czynności w tym samym czasie. Termin ten bardzo często używany jest w kontekście zarządzania personelem, jednak można go odnosić szerzej, choćby do codziennych aktywności. Swoim pochodzeniem sięga zaś do języka popularnego wśród programistów. Po raz pierwszy terminu tego użyło IBM dla oznaczenia możliwości wyprodukowanego przez siebie sprzętu (1965). Czy określenie właściwe dla możliwości komputera, powinno być też używane w stosunku do człowieka?
Multitasking może występować zarówno w przypadku prostych czynności, choćby rozmawiania przez telefon i wypełniania dokumentów, jak i znacznie bardziej skomplikowanych. Problemem pozostaje jednak to, czy faktycznie imając się wielu zadań jednocześnie, jesteśmy bardziej efektywni w rozwiązywaniu trudności.
Dość łatwo jest napotkać na swojej drodze kogoś, kto nigdy nie ma czasu i jednocześnie szczyci się tym, że wielozadaniowość posiadł w doskonałym stopniu. Przede wszystkim warto stwierdzić, że predyspozycje pomiędzy ludźmi są bardzo zróżnicowane. Jedna osoba pracuje lepiej, imając się wielu zadań, inna będzie doskonała w perfekcyjnym opanowaniu jednego zagadnienia. Chodzi więc nie tyle o to, żeby każdy działał w ten sam sposób, ile raczej, żeby osoby o właściwych kompetencjach otrzymały do rozwiązania pasujące do nich zadanie.
Okazuje się, że w pewnych perspektywach wielozadaniowość to mit, co jest już potwierdzone w licznych badaniach. Możemy podejmować się kilku aktywności równocześnie, ale dzieje się to ze szkodą dla jakości wykonywania każdej z nich. Jednocześnie sami przestajemy czuć się komfortowo. Bywa też, że narażamy się na duże problemy; badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wykazały, że jednoczesna rozmowa przez telefon i prowadzenie samochodu może być tak samo niebezpieczne i grozić spowodowaniem wypadku, jakbyśmy byli pijani.
Okazuje się, że ubóstwiana wciąż jeszcze przez wiele osób wielozadaniowość może być obciążeniem dla naszego mózgu. Szczególnie trudne jest dla niego stałe przechodzenie z jednego trybu pracy w zupełnie inny. Problemem jest stałe rozproszenie uwagi. Zajmując się wieloma rzeczami jednocześnie, możemy w sumie wydłużać czas ich trwania – już w tym miejscu kryje się pułapka. Wydaje nam się, że pokonujemy kilka wyzwań jednocześnie i dzięki temu jesteśmy bliżej realizacji przyświecających nam celów, ale realizacja zadań w kolejności mogłaby dać nam oczekiwany zysk szybciej. Dodatkowo całość opóźniają błędy poznawcze, które popełniamy, będąc przeciążonymi przez multitasking.
Prawdopodobnie u źródeł takiego wyboru tkwi podłoże kulturowe. Współczesny człowiek bardzo lubi stawiać siebie w centrum uwagi. Jednocześnie charakterystyczne dla nas jest to, że domagamy się nagrody za wysiłek tu i teraz. Multitasking pozwala nam nieświadomie spełnić te kryteria:
Nadajemy bardzo duże tempo naszemu życiu i pracy, nie przejmując się nawet tym, czy faktycznie daje to dobre rezultaty. Okazuje się jednak, że chociaż czasami multitasking może być stosowany, to w dłuższej perspektywie nie należy z nim przesadzać. Świadomość tej kwestii jest bardzo ważna.
Zapoznaj się również z 3 filarami marki osobistej.
Zdjęcie główne artykułu: fot. Tom Werner / DigitalVision / Getty Images