Majaczący na horyzoncie kryzys gospodarczy zmusza pracodawców do poszukiwania niestandardowych rozwiązań. Coraz częściej w tym kontekście pojawia się pomysł 4-dniowego tygodnia pracy.
Temat skrócenia tygodnia pracy podejmują także politycy, a kolejne firmy decydują się na wdrożenie zmian na okres próbny. W teorii takie rozwiązanie powinno pozytywnie wpłynąć na wydajność pracowników i poprawić ich work-life balance. A jak jest w praktyce?
Logika podpowiada raczej, że w obliczu zbliżającego się kryzysu powinniśmy pracować więcej, nie mniej. Skąd więc taki pomysł? Specjaliści wskazują na kryzysowe momenty w historii, w których skrócenie godzin pracy było sposobem na podzielenie jej między bezrobotnych i przepracowanych. Przy tym ograniczenie godzin roboczych powinno nastąpić przy zachowaniu wysokości płacy.
Spowodowane pandemią zmiany na rynku pracy i w gospodarce skłaniają kolejne firmy do przemyślenia lub nawet wypróbowania czterodniowego modelu pracy. Takie eksperymenty ma już za sobą Microsoft oraz nowozelandzka firma Perpetual Guardian. Inna firma z Nowej Zelandii, Unilever (właściciel wielu znanych marek, m.in. Dove, Axe czy Rexona) postanowiła w ramach testów wdrożyć ten system na cały rok. Na efekty musimy jeszcze poczekać, bo eksperyment zaczął się w grudniu 2020 roku.
Również rząd Hiszpanii rozważa wprowadzenie skróconego tygodnia pracy. W tym przypadku byłaby to decyzja ustawowa, która doprowadziłaby do dużych zmian w skali całego kraju.
Czterodniowy tydzień pracy to idea, która ma pełne poparcie nowozelandzkiej premier Jacindy Ardren. Nie dziwi więc, że to właśnie w Nowej Zelandii już w 2018 roku przeprowadzono pierwsze testy takiego modelu w firmie Perpetual Guardian, działającej w branży finansów i nieruchomości. 240 pracowników firmy przez dwa miesiące pracowało 32 godziny, ale otrzymywało wynagrodzenie jak za 40.
Rozwiązanie z powodzeniem testowano również na Islandii.
Rezultaty eksperymentu były bardzo pozytywne. Pracownicy chętniej przebywali w pracy, nie spóźniali się i nie wychodzili wcześniej. Zwiększyła się także ich produktywność i kreatywność. Ostatecznie firma zdecydowała się na wprowadzenie takiego systemu na stałe.
Choć Japonia kojarzy nam się z kulturą korporacyjną, przepracowaniem pracowników i spaniem w godzinach pracy, to właśnie tutaj w sierpniu 2019 roku Microsoft przyznał wszystkim pełnoetatowym pracownikom (2300 osób) wolne piątki przez jeden miesiąc. Również tutaj wynagrodzenie nie uległo zmianie. I ponownie wyniki eksperymentu były bardziej niż zadowalające. Firma zanotowała obniżenie zużycia energii elektrycznej o 23% oraz papieru do drukarek o 59%, przy wzroście efektywności 40%.
Skrócony tydzień pracy ma oczywiście swoich zwolenników i przeciwników. Wśród zalet takiego rozwiązania podkreśla się:
Choć skrócony tydzień pracy wydaje się mieć same zalety, trzeba pamiętać też o jego słabych stronach. Przede wszystkim nie jest to model, który sprawdzi się we wszystkich sektorach i branżach. Przeciwnicy takiego rozwiązania podkreślają również, że zmniejszenie dni roboczych i tak ostatecznie doprowadzi do wydłużenia dnia roboczego, w związku z tym zamiast 8, pracownicy będą pracować po 10 lub nawet 12 godzin w ciągu doby. To oczywiście wpłynie na podwyższenie poziomu stresu i przemęczenia.
Według specjalistów stoimy u progu czwartej rewolucji przemysłowej i skrócenie czasu pracy jest nieuniknione. Dlaczego? Po pierwsze, postępująca automatyzacja i robotyzacja doprowadzą do wzrostu wydajności pracy i sytuacji, w której skrócenie czasu pracy stanie się po prostu opłacalne. Po drugie, starzenie się społeczeństw w krajach wysokorozwiniętych będzie stopniowo ograniczać podaż pracy, aż do momentu, w którym zmniejszona ilość godzin stanie się konieczna. Jednak na chwilę obecną koncepcja czterodniowego tygodnia pracy dotyczy głównie gospodarek najbogatszych i najlepiej rozwiniętych, opartych na sektorze usług. To one dadzą przykład i sprawdzą nowe rozwiązania „na własnej skórze”.
Zdjęcie główne artykułu: fot. NORTHFOLK, źródło: unsplash.com